W połowie października zeszłego roku wybrałem się w torową podróż do Wyszkowa. Pogoda była wspaniała. Słońce świeciło, ale nie miało tej siły, jak w lecie, więc temperatura powietrza była jesienna. Pogoda w sam raz na długie rowerowe wyprawy.Wsiadłem do pociągu KM na Warszawie Wileńskiej i pojechałem do Tłuszcza. W Tłuszczu byłem około 11.30. Wysiadłem na peronie 2, a pociąg pojechał dalej do Łochowa. Na peronie 3 stał pociąg KM R61 do Ostrołęki, który za kilkanaście minut miał planowy odjazd. Rzecz jasna jechał przez Wyszków. W pociągu ulokowałem się w ostatnim członie EN57-1935rb, w przedziale rowerowym. Do samego Wyszkowa cały przedział rowerowy miałem do swojej wyłącznej dyspozycji. Powiedzieć, że w pociągu było bardzo luźno, to nic nie powiedzieć. Może pora nie była odpowiednia do podróżowania, a może okoliczna ludność wybiera busy i własne samochody?
Po około 30 minutach pociąg dotarł do Wyszkowa. Wraz ze mną, na peronie 2 stacji Wyszków wysiadło 3 pasażerów. Po chwili pozostałem sam na peronie. Takiej pustki na stacji Wyszków nie spodziewałem się. Ten widok zasmucił mnie. Czy jest tutaj ktoś - pomyślałem? Perony puste. Budynek stacyjny zamknięty. W każdym razie takie sprawiał wrażenie, gdy spojrzałem na ten parterowy budynek z peronu stacji. O zewnętrznym wyglądzie dworca, wskazującym, że raczej mało kogo obchodzi, już nie wspomnę. Na całej stacji nie było żadnych pociągów i wagonów, ale tego spodziewałem się. cdn...
____________________
Znajdziesz też w magazynie TOROWY 8/2019
/ zdjęcia z 16 października 2017 roku /






























0 komentarze